||

Warwick Castle i Zog Playland – Rodzinna Przygoda w Sercu Anglii.

Na zwiedzanie Warwick Castle wybraliśmy się w niedzielę – nieprzypadkowo. Co prawda był to 31 maja, ale już następnego dnia wypadał Dzień Dziecka, więc potraktowaliśmy tę wycieczkę jako nasz wspólny sposób na świętowanie.

W końcu każda okazja do rodzinnej przygody jest dobra! Dodatkowo – jak wiadomo, angielska pogoda potrafi być kapryśna, więc wcześniej sprawdziliśmy prognozy i zapowiadał się jeden z nielicznych pogodnych dni. I rzeczywiście – tego dnia słońce przebijało się przez chmury, a deszcz omijał nas szerokim łukiem.

Nie udało nam się wstać wcześnie rano (w końcu to niedziela!), więc na miejsce dotarliśmy dopiero około południa, ale nie przeszkodziło nam to w pełni skorzystać z atrakcji, jakie oferuje Warwick Castle. Spokojnie zdążyliśmy obejść cały zamek, wziąć udział w pokazach i oczywiście – dobrze się bawić.

Była już zaawansowana wiosna, więc pogoda sprzyjała spacerom, a w ogrodach – zwłaszcza w Pawim Ogrodzie – mogliśmy podziwiać kwitnące róże i inne kolorowe kwiaty. To wszystko nadawało zamkowi jeszcze bardziej bajkowego klimatu.

Dlaczego wybraliśmy akurat Warwick Castle?

Tata był tu już wcześniej i bardzo dobrze wspominał to miejsce – pełne historii, rycerskiego klimatu i spektakularnych pokazów. Ale dla Małolaty była to pierwsza wizyta, a że w tym roku w szkole przygotowuje projekt o zamkach, to była idealna okazja, żeby połączyć naukę z przygodą.

W końcu nic tak nie inspiruje, jak zobaczyć prawdziwe mury obronne, zamkowe wieże i… ogromną machinę oblężniczą w akcji!

Krótka historia Warwick Castle – od drewnianej fortecy do rodzinnej atrakcji

Warwick Castle to nie tylko imponująca budowla, ale również świadek ponad 950 lat burzliwej historii Anglii. Położony malowniczo nad rzeką Avon, zamek ten przeszedł transformację od drewnianej fortecy do jednej z najbardziej znanych atrakcji turystycznych w kraju. 

Początki – XI wiek

W 1068 roku, zaledwie dwa lata po bitwie pod Hastings, Wilhelm Zdobywca polecił zbudować drewnianą fortecę typu motte-and-bailey w strategicznym miejscu w Warwick. Było to częścią jego planu umacniania władzy w podbitym kraju.

Aby zrobić miejsce na budowę, zburzono cztery domy należące do opactwa w Coventry. Zamek wzniesiono na wzgórzu z widokiem na zakole rzeki Avon, co zapewniało naturalną obronę przed potencjalnymi atakami.

Kamienna twierdza – XII–XIV wiek

W XII wieku drewniana konstrukcja została zastąpiona kamienną budowlą, co znacząco zwiększyło jej trwałość i możliwości obronne.

W kolejnych stuleciach zamek był rozbudowywany i umacniany, zwłaszcza w okresie Wojny Stuletniej. W XIV wieku dodano imponujące wieże, takie jak Guy’s Tower i Caesar’s Tower, które do dziś górują nad zamkiem i stanowią przykład średniowiecznej architektury obronnej.  

Ród Beauchampów i „Królobójca”

Przez wieki zamek był siedzibą wpływowych rodów, w tym Beaumontów, Beauchampów, Neville’ów, Dudleyów i Greville’ów. W XIV wieku Guy de Beauchamp, 10. hrabia Warwick, odegrał kluczową rolę w polityce kraju, m.in. w uwięzieniu Piersa Gavestona, faworyta króla Edwarda II.

W XV wieku zamek przeszedł w ręce Richarda Neville’a, znanego jako „Kingmaker” (Twórca Królów), który był jednym z najpotężniejszych magnatów swoich czasów i odegrał znaczącą rolę w Wojnie Dwóch Róż.

Od twierdzy do rezydencji – XVII–XIX wiek

W 1604 roku zamek został przekazany Sir Fulke’owi Greville’owi przez króla Jakuba I.

Greville przekształcił go w elegancką rezydencję, zachowując jednak wiele elementów obronnych.

W XVIII wieku ogrody zamkowe zostały zaprojektowane przez słynnego architekta krajobrazu Capability Browna, co dodało miejscu uroku i elegancji.

Zamek Warwick jako atrakcja turystyczna – XX–XXI wiek

W 1978 roku zamek został zakupiony przez grupę Tussauds i otwarty dla publiczności jako atrakcja turystyczna.

Od 2007 roku zarządzany jest przez Merlin Entertainments, co przyniosło wiele nowych atrakcji, takich jak pokazy rycerskie, interaktywne wystawy i place zabaw dla dzieci.

Dzięki temu Warwick Castle łączy w sobie bogatą historię z nowoczesną rozrywką, przyciągając rocznie setki tysięcy odwiedzających z całego świata.

Co można zobaczyć w Warwick Castle?

Warwick Castle to nie tylko historia i stare mury, ale przede wszystkim ogromna dawka przygody — zwłaszcza latem!

Podczas naszej wizyty mogliśmy skorzystać z niemal wszystkich atrakcji, które przygotowano na ten sezon. A jest ich naprawdę sporo:

Strefa Zoga – magiczny start naszej przygody

Zaraz po wejściu na teren zamku pierwsze kroki skierowaliśmy do Zog Playland, czyli wyjątkowego placu zabaw inspirowanego książkami Julii Donaldson i ilustracjami Axela Schefflera. Michalina od razu rozpoznała bohaterów, bo w domu mamy książkę Zog i zna tę historię niemal na pamięć – to był dla niej moment prawdziwej ekscytacji!

Zog Playland - Plac zabaw jak z bajki

Zog Playland to prawdziwy raj dla małych smoków. Można tu zjeżdżać z języka czerwonego smoka, wspinać się na wieżę Księżniczki Pearl, bujać się, wspinać, przeciskać przez tunele i „latać” na smoczym zip-linie. A wszystko to w otoczeniu kolorowej, bajkowej scenerii – z mnóstwem elementów sensorycznych i kreatywnych.

To nie tylko świetna zabawa fizyczna, ale też miejsce pobudzające wyobraźnię – można tu rozpalić wyimaginowane ognisko, odwiedzić smoczy targ albo zadbać o lwa w jaskini.

Plac zabaw został zaprojektowany z myślą o wszystkich dzieciach – także tych potrzebujących łatwiejszego dostępu i różnych form aktywności.

Byliśmy pod wrażeniem, jak przemyślana jest ta przestrzeń – i jak długo Michalina mogłaby tam zostać, gdybyśmy nie musieli iść dalej.
 Wskazówka: Jeśli dzień jest deszczowy lub bardzo zimny, plac może być czasowo zamknięty – warto sprawdzić na ekranach cyfrowych lub zapytać obsługę przy wejściu.

Szkoła Zoga – „Quest for the Golden Star”

Po zabawie w Playlandzie ruszyliśmy dalej, w stronę głównej ścieżki prowadzącej do zamku, ale zanim tam dotarliśmy, czekało na nas jeszcze jedno smocze wyzwanie – interaktywny szlak „Zog and the Quest for the Golden Star”.

Trasa prowadzi przez pięć stacji – każda odpowiada jednej z lekcji w smoczej szkole Zoga.

Dzieci mogą nauczyć się ryczeć, „latać” (na szczęście bez odrywania się od ziemi), a nawet – zgodnie z książkową historią – próbować porwać księżniczkę! Na każdej stacji zdobywa się pieczątkę, co dodatkowo motywuje do przejścia całej trasy.

 Na końcu szkoły rycerskiej zwykle czeka niespodzianka – Zog pojawia się osobiście, wręcza dzieciom złote gwiazdki i chętnie pozuje do zdjęć.

Michalina również otrzymała swoją Gold Star, ale ponieważ trafiliśmy na ostatni pokaz tego dnia, Zoga już nie było – pozostał tylko dzielny Sir, który prowadził szkolenie z walki mieczem. Zoga udało nam się później wypatrzyć z daleka, w okolicach hotelu dla gości.

Wskazówka: Pokaz rycerskiej szkoły Sir Gadabout oraz spotkanie z Zogiem odbywają się kilka razy dziennie – warto wcześniej sprawdzić godziny i zaplanować trasę, żeby zdążyć na pełne wydarzenie.

Horrible Histories® Maze – historyczny labirynt pełen śmiechu i... niespodzianek!

Zanim jeszcze na dobre wkroczyliśmy na dziedziniec zamkowy, postanowiliśmy zajrzeć do jednej z najciekawszych i najbardziej zakręconych atrakcji tuż obok Zog Playland – do labiryntu Horrible Histories® Maze.

Ta atrakcja szczególnie spodoba się dzieciom (i dorosłym!), które lubią uczyć się przez zabawę, z humorem i lekkim przymrużeniem oka.

Labirynt został stworzony w klimacie popularnej serii „Horrible Histories” – znanej z nieco bardziej brutalnej, ale jakże zabawnej wersji historii!

Od samego wejścia przenieśliśmy się w czasie do najciemniejszych (i najśmieszniejszych) momentów historii Anglii.

Byli Wikingowie, Normanowie, średniowieczni rycerze, czasy Tudorów, a nawet… I wojna światowa! Najnowszym dodatkiem do labiryntu jest strefa „Vile Victorians”, czyli okropni, ale i fascynujący Wiktorianie.

Cała trasa to nie tylko chodzenie w kółko – trzeba się czasem schylić, coś przeskoczyć, odszukać wskazówki, a nawet rozwiązać drobne zagadki i zadania. Michalina, choć z natury dość ostrożna i trochę wystraszona klimatem labiryntu, dzielnie szła ze mną od jednej epoki do drugiej.

Ciekawostka: W kilku miejscach znajdują się dekoracje, przy których można zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie – jak np. tabliczka „Wanted – Dead or Alive”. My je oczywiście zauważyliśmy, ale tego dnia bardziej niż pozowaniem zajmowało nas szybkie znalezienie wyjścia z labiryntu.

Wskazówka: Labirynt może być chwilami trochę dezorientujący dla młodszych dzieci, więc warto przechodzić go razem. Najwięcej ludzi trafia tu rano i późnym popołudniem – jeśli chcecie spokojniejszą zabawę, najlepiej wybrać się między godziną 12:00 a 15:00.

Wózki nie są wpuszczane, ale atrakcja jest dostępna dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich – z wytyczonymi alternatywnymi trasami omijającymi przeszkody.

Uwaga: W deszczowe dni labirynt może być tymczasowo zamknięty, więc warto sprawdzić aktualne informacje na miejscu lub na ekranach cyfrowych w parku.

The Castle Dungeon – mroczne sekrety zamku… tylko dla odważnych!

Tuż po wyjściu z labiryntu Horrible Histories® skierowaliśmy się w stronę głównego wejścia do zamku.

Przechodząc przez monumentalną bramę (oczywiście nie obyło się bez pamiątkowego zdjęcia), od razu rzucił nam się w oczy tajemniczy, ciemny namiot – to tam znajdowała się jedna z najbardziej mrocznych atrakcji całego Warwick Castle: The Castle Dungeon.

Choć z zewnątrz wyglądało to całkiem niepozornie, dobrze wiedzieliśmy, że w środku czekają prawdziwe emocje… i to niekoniecznie takie przyjemne!

Castle Dungeon to interaktywna podróż przez ponad 300 lat najciemniejszej historii Warwick. Plagi, tortury, egzekucje, sądy i inne „uroki” dawnych czasów – wszystko w jednym miejscu.

Połączenie realistycznych scen, efektów specjalnych, aktorów grających potworne postacie i dusznego klimatu sprawia, że to atrakcja tylko dla osób o naprawdę mocnych nerwach.

Na odważnych czekają m.in.:

  • Lekarz od zarazy, który „leczy” z podejrzaną pasją i dziwnymi metodami.
  • Kat, który z uśmiechem opowiada o swoich ulubionych narzędziach tortur (niektóre nazwy aż proszą się, by je zapomnieć).
  • Sędzia, który bez mrugnięcia okiem uznaje wszystkich za winnych – i to z wielką radością!

Aktorzy grają naprawdę dobrze – potrafią nie tylko przestraszyć, ale też rozbawić widzów do łez. Cała trasa prowadzi przez ciemne, ciasne pomieszczenia, gdzie nie brakuje nagłych dźwięków, migających świateł i dymu. I choć może to brzmieć intrygująco – my z tej atrakcji świadomie zrezygnowaliśmy.

Dlaczego? Po pierwsze – obowiązują ograniczenia wiekowe (dzieci poniżej 10. roku życia nie są wpuszczane), a po drugie – Małolata to zdecydowanie typ delikatnej duszyczki. Choć pełna odwagi w wielu sytuacjach, raczej unika mrocznych historii i głośnych efektów specjalnych. Można powiedzieć, że to taka prawdziwa księżniczka – i z całą pewnością Dungeon nie byłby jej ulubioną bajką.

Ale coś z tej mrocznej atmosfery udało nam się mimo wszystko poczuć. Tuż obok namiotu Dungeon ustawiono bowiem… pręgierz – średniowieczne narzędzie kary i upokorzenia.

Pręgierz to taki drewniany stojak z otworami na głowę i ręce, w którym skazańca zamykano na widoku publicznym, najczęściej na rynku, gdzie ludzie mogli go wyśmiewać, a czasem nawet obrzucać.

Na szczęście dziś pełni on już tylko funkcję dekoracyjną – więc Małolata z uśmiechem dała się „zamknąć” na szybkie zdjęcie.

Po tej małej przygodzie z mroczną historią, ruszyliśmy dalej – do wnętrza samego zamku, by odkryć jego najstarsze komnaty, salę tronową i inne fascynujące miejsca, które przetrwały wieki…

The Kingmaker – w samym środku przygotowań do bitwy

Zaraz po wejściu trafiliśmy do strefy „The Kingmaker”, która przenosi zwiedzających do roku 1471, w sam środek przygotowań do bitwy podczas Wojny Dwóch Róż. Wyobraźcie sobie średniowieczny obóz – wszędzie szczęk zbroi, nawoływania żołnierzy, stukot końskich kopyt, ostrzonie mieczy i atmosfera napięcia przed nadchodzącą bitwą.

Głównym bohaterem tej ekspozycji jest Richard Neville, czyli tytułowy „Kingmaker” – człowiek, który dosłownie tworzył królów. Najpierw wspierał Yorków, później przeszedł na stronę Lancasterów i koronował Henryka VI.

Wystawa przedstawia moment, gdy Richard szykuje się do swojej ostatniej bitwy pod Barnet.
Świetnie zrealizowane, dynamiczne i bardzo wciągające – Michalina była zachwycona i przerażona zarazem.

Great Hall & State Rooms – zamkowy przepych i historia na wyciągnięcie ręki

Zwiedzając Warwick Castle, nie sposób pominąć imponującego wnętrza zamku – od majestatycznej Wielkiej Sali po bogato zdobione komnaty mieszkalne, które od XVI wieku aż do 1978 roku były świadkami wielkiej historii.

Great Hall to największe pomieszczenie w zamku, wybudowane w XIV wieku. Kiedyś służyła jako miejsce zebrań i gościnnych uczt, a dziś zachwyca nie tylko swoją skalą, ale też kolekcją broni i zbroi. Jeśli podążysz trasą przez „The Royal Weekend Party”, możesz zobaczyć salę także z góry – z galerii dla muzyków.

State Rooms to seria pokoi, z których każdy opowiada inną historię – od intymnej sali bankietowej z XVIII wieku, gdzie gościły królowe Wiktoria i Elżbieta II, po bogato zdobione pokoje pełne dzieł sztuki, wspaniałych mebli i detali architektonicznych

Szczególnie warte uwagi są:

• Red Drawing Room z portretem Sir Fulke’a Greville’a – pierwszego właściciela zamku z rodu Greville’ów,

• Cedar Drawing Room – dawny balowy salon z włoskim sznytem i japońskimi akcentami.
• Green Drawing Room z niezwykłym sufitem inspirowanym rzymską świątynią w Palmyrze (oryginał został zniszczony w 2015 roku).

• Queen Anne Bedroom, gdzie można zobaczyć łóżko, w którym prawdopodobnie zmarła sama królowa Anna.

oraz romantyczny 
• Blue Boudoir, ulubione miejsce Daisy Greville – arystokratki i działaczki społecznej. W tym pokoju znajdziesz także figurki woskowe Henryka VIII i jego sześciu żon.

Jeśli chcesz dowiedzieć się jeszcze więcej, warto dołączyć do jednej z bezpłatnych wycieczek z przewodnikiem – godziny podane są przed wejściem do Wielkiej Sali.

The Royal Weekend Party – jak bawili się arystokraci epoki wiktoriańskiej

Podczas naszej wizyty w zamku trafiliśmy na niezwykle ciekawą wystawę, która przenosi gości do czasów wystawnych przyjęć organizowanych przez hrabiego i hrabinę Warwick. Cofamy się do 25 czerwca 1898 roku – właśnie wtedy Daisy i Francis Greville wydali jedno ze swoich najsłynniejszych przyjęć, na które zaproszono samą śmietankę towarzyską tamtej epoki.

Wśród gości znalazł się m.in. książę Walii, przyszły król Edward VII, a także młody Winston Churchill. Spacerując przez pięknie urządzone wnętrza zamku, mogliśmy zobaczyć realistyczne figury woskowe, stylowe meble z epoki i inscenizacje pełne detali, które oddają atmosferę tamtego wydarzenia.

Najciekawsze było to, że wszystko to odbywało się w oryginalnych komnatach zamku – zupełnie jakbyśmy naprawdę cofnęli się w czasie i podglądali, jak wyglądało życie wyższych sfer pod koniec XIX wieku.

Daisy Greville, znana jako jedna z najbardziej barwnych postaci w historii zamku, początkowo znana była z hucznych bali i towarzyskich skandali, ale z czasem zasłynęła także jako działaczka społeczna. Walczyła o prawa kobiet, edukację dzieci i pomoc najuboższym, czym zyskała sobie przydomek „Czerwona Hrabina”.

Time Tower – podróż przez 1100 lat historii zamku

Tuż po odwiedzeniu pałacowych wnętrz i wiktoriańskiej wystawy „The Royal Weekend Party” skierowaliśmy się do jednej z bardziej nowoczesnych atrakcji Warwick Castle – Time Tower, mieszczącej się w Watergate Tower, w górnej części dziedzińca, nieopodal Princess Tower.

Niepozorna z zewnątrz wieża kryje w sobie prawdziwą podróż w czasie – i to dosłownie. Time Tower to multimedialna ekspozycja, która opowiada historię zamku od jego początków w 914 roku aż po czasy współczesne.

Całość podzielona jest na trzy pomieszczenia, z których każde w inny sposób prezentuje kolejne epoki: od średniowiecza, przez czasy Tudorów i Wojnę Dwóch Róż, aż po epokę wiktoriańską.

Zwiedzanie rozpoczyna się w sali z ekranami, gdzie za pomocą filmów i animacji poznajemy okoliczności powstania zamku.

Później wspinamy się krętymi, typowo zamkowymi schodami do kolejnej sali – z trójwymiarowym modelem Warwick Castle. To właśnie tam – dzięki efektom 4D i projekcjom mappingowym – można niemal na żywo śledzić, jak zmieniał się zamek na przestrzeni wieków: jak był niszczony, odbudowywany, przebudowywany.

Wygląda to naprawdę imponująco i wciąga nie tylko dorosłych, ale i dzieci – nasza Małolata patrzyła na zmieniające się światła i animacje jak zaczarowana.

Ostatnie pomieszczenie, do którego schodzi się kolejnymi schodkami, przypominało nam nieco świat z Harry’ego Pottera – na ścianach zawieszone są portrety dawnych właścicieli zamku, które… mówią i poruszają się! Przechodzą między obrazami i prowadzą zabawne rozmowy, jednocześnie opowiadając kolejne fragmenty dziejów Warwick.

Ten magiczny efekt – połączenie techniki green screen, CGI i sprytnego montażu – naprawdę działa na wyobraźnię.

Time Tower to atrakcja, która trwa około 15 minut, a mimo upływu lat od jej otwarcia wciąż robi ogromne wrażenie. Co ważne – jest dostępna w ramach standardowego biletu wstępu.

Time Tower to atrakcja, która trwa około 15 minut, a mimo upływu lat od jej otwarcia wciąż robi ogromne wrażenie. Co ważne – jest dostępna w ramach standardowego biletu wstępu.

Jeśli więc planujecie wizytę w Warwick Castle – koniecznie wpiszcie Time Tower na swoją trasę zwiedzania. Dla nas była to świetna okazja, by uporządkować historyczną wiedzę i jednocześnie przeżyć coś naprawdę nietuzinkowego

Magiczna przygoda w Princess Tower – czyli bajka na żywo!

The Princess Tower. To atrakcja skierowana głównie do najmłodszych odwiedzających Warwick Castle, zwłaszcza tych w wieku od 3 do 8 lat… ale umówmy się – dorośli z sercem do bajek też będą oczarowani.

Już sama lokalizacja – wieża ukryta w zamkowym dziedzińcu – rozbudza dziecięcą wyobraźnię.

Cała przygoda opiera się na interaktywnym opowiadaniu bajki, w której mali książęta i księżniczki mają ważne zadanie: pomóc w zdjęciu zaklęcia z księżniczki Eve, która została zamieniona w kamień przez zazdrosnego czarnoksiężnika tuż przed swoją koronacją.

Cały Warwick pogrążony jest w mroku, a wieża – dotąd pełna blasku – zgasła razem z nadzieją mieszkańców. Ale jeszcze nic straconego! Dzięki zaangażowaniu dzieci, wspólnemu rozwiązywaniu zagadek i odrobinie magii, wszystko może wrócić do normy.

Atmosfera jest naprawdę magiczna – od klimatycznego wnętrza, przez grę aktorską, aż po piękne kostiumy i bajkową narrację.

Małolata była absolutnie zachwycona, a to przecież najlepsza rekomendacja! Z przejęciem wsłuchiwała się w historię, a kiedy przyszła jej kolej na pomoc w rozwiązaniu zagadki, nie miała żadnych wątpliwości – trzeba działać! I tak oto, dzięki wspólnym siłom, udało się przywrócić światło w wieży i nadzieję mieszkańcom Warwick.

Wskazówka dla rodziców: wstęp do Princess Tower odbywa się w ograniczonych grupach (do 30 osób) i wymaga osobnego biletu, więc warto zarezerwować konkretną godzinę od razu po wejściu na teren zamku – zwłaszcza w sezonie!

Uwaga praktyczna: do wieży prowadzą schody, więc wózki trzeba zostawić na zewnątrz, a w środku obowiązuje całkowity zakaz fotografowania – co zresztą nie odbiera bajkowego klimatu.

Wieże i mury obronne – z widokiem jak za czasów rycerzy

Podczas naszej wizyty nie mogliśmy odmówić sobie wejścia na mury obronne i wieże zamku – to jedna z tych atrakcji, które naprawdę robią wrażenie! Wspinaczka po stromych, wąskich schodkach dała nam przedsmak tego, z czym mierzyli się dawni obrońcy twierdzy, a widok z góry był absolutnie tego wart.

Najpierw zajrzeliśmy do Guy’s Tower – 29-metrowej wieży z XIV wieku, która niegdyś służyła do przyjmowania gości hrabiego. Co ciekawe, im wyższy status gościa, tym wyżej w wieży mieszkał. Z zewnątrz wydaje się najwyższa, ale to Caesar’s Tower bije ją na głowę – choć zaczyna się niżej, wznosi się aż na 40 metrów.

Caesar’s Tower, z charakterystycznym czteroliściowym kształtem (to jedna z zaledwie dwóch takich wież w całym kraju!), to prawdziwa perła XIV-wiecznej angielsko-francuskiej architektury. Dziś mieszczą się w niej ekskluzywne apartamenty wieżowe.

Spacer po murach to coś więcej niż tylko punkt widokowy – to prawdziwa podróż w czasie. Przechodziliśmy wąskimi przejściami, zaglądaliśmy przez szczeliny strzelnicze, a nawet przez otwory, z których dawniej wylewano wrzątek czy… inne niespodzianki na głowy napastników.

Uwaga – ta część zamku nie jest dostępna dla wózków, osób z ograniczoną mobilnością ani dla kobiet w ciąży, ale jeśli możesz, warto się wspiąć!

The Bowman – Łucznicza precyzja w cieniu średniowiecznej wieży

Spacerując po rozległym dziedzińcu Warwick Castle, natknęliśmy się na kolejną wyjątkową atrakcję – The Bowman, czyli pokaz średniowiecznego łucznictwa w wykonaniu zamkowego łucznika.

Całość odbywa się na wschodnim froncie, tuż przy majestatycznej Guy’s Tower, co tylko dodaje wydarzeniu historycznego klimatu.

To nie był zwykły pokaz – to była prawdziwa lekcja historii połączona z widowiskiem pełnym precyzji i siły. Nasz łucznik, ubrany w stylizowany strój z epoki, nie tylko prezentował niesamowite umiejętności, ale też dzielił się ciekawostkami na temat tej starożytnej sztuki.

Opowiadał o tym, jak łucznicy bronili zamku przed atakującymi armiami i jaką rolę odegrali w wielkich bitwach – w tym podczas wojny stuletniej.

Dowiedzieliśmy się też, że tzw. English Bow był wybierany zamiast kuszy, bo był tańszy i prostszy w obsłudze – choć wymagał ogromnej sprawności fizycznej. Najlepsi łucznicy potrafili oddać nawet 12 strzałów na minutę, co w czasach oblężeń czyniło z nich kluczowych obrońców fortec.

Pokaz nie tylko zachwycił nas widowiskowością, ale też uzupełnił nasze zwiedzanie o praktyczny aspekt średniowiecznego życia.

Twierdza Zdobywcy – historia od samego początku

Spacerując po dziedzińcu zamku, trudno nie zauważyć ogromnego kopca górującego nad całą okolicą. To właśnie tutaj, na tzw. Moundzie, zaczęła się historia zamku Warwick.

Ta część to najstarszy zachowany fragment warowni, sięgający aż 1068 roku, kiedy to Wilhelm Zdobywca kazał wznieść w tym miejscu jeden ze swoich motte-and-bailey – drewnianych zamków na kopcu, które miały pomóc mu utrzymać władzę w Anglii.

Jeszcze wcześniej, w 914 roku, Aethelflaed – córka Alfreda Wielkiego – zbudowała wokół tego miejsca umocnienia w postaci muru o długości jednej mili. To właśnie dzięki tym fortyfikacjom Warwick zaczęło pełnić ważną rolę obronną i strategiczną.

Dziś wspinaczka na kopiec to mała wyprawa – trochę schodków i wysiłku, ale na szczycie czeka na nas nagroda: panorama miasteczka Warwick z niesamowitej perspektywy. Widok z góry robi wrażenie i pozwala zrozumieć, dlaczego to miejsce było tak ważne.

W XVII wieku, gdy kopiec przestał już pełnić funkcje obronne, wybudowano na nim kamienny taras widokowy dla gości zamku. Trzeba przyznać, że widoki robią robotę – i to od ponad 950 lat!

Uwaga – wejście na kopiec nie jest przystosowane dla wózków ani osób z ograniczoną mobilnością.

Ogród z Pawiami – ulubione miejsce Małolaty

Jeśli zapytacie Małolatę, co najbardziej zapamiętała z naszej wizyty na zamku Warwick, bez wahania odpowie: pawie! I trudno się dziwić – Peacock Garden to prawdziwie bajkowa przestrzeń, gdzie pośród przystrzyżonych żywopłotów i rzeźbionych topiarów spacerują te kolorowe, dumne ptaki.

Michalina niemal cały czas chodziła za nimi, próbując nawiązać kontakt albo choć podejrzeć rozłożony ogon.

Ogród zaprojektowany został w XIX wieku przez Roberta Marnocka i do dziś zachwyca elegancją. Centralnym punktem jest fontanna, a z wyższych poziomów roztacza się piękny widok na rozległe Pageant Fields. To idealne miejsce na chwilę odpoczynku – ławeczek jest tu sporo, więc można spokojnie przysiąść i podziwiać widok.

Warto też zajrzeć do znajdującego się tuż obok Conservatory Tea House – urokliwej herbaciarni mieszczącej się w oranżerii z końca XVIII wieku.

To idealne miejsce na filiżankę herbaty albo i cały klasyczny afternoon tea (popołudniowy poczęstunek składający się z herbaty podawanej z lekkimi przekąskami, takimi jak kanapki, bułeczki (scones) z dżemem i śmietaną oraz różnorodne ciasta) z widokiem na ogród, fontannę i spacerujące pawie. Wewnątrz zachowano historyczne detale, a centralne miejsce zajmuje replika słynnej Warwick Vase.

Uwaga – ogród podzielony jest na dwa poziomy. Każdy z nich jest dostępny dla osób poruszających się na wózku, ale żeby przejść między poziomami, trzeba wyjść i wejść ponownie innym wejściem.

Samą afternoon tea w Conservatory Tea House warto zarezerwować wcześniej, zwłaszcza w cieplejsze dni, gdy miejsce cieszy się dużym zainteresowaniem.

Pageant Field – spacer z historią w tle

Po intensywnym zwiedzaniu zamku warto było trochę odetchnąć – i właśnie Pageant Field okazał się do tego idealnym miejscem. Ten rozległy teren ciągnie się wzdłuż rzeki Avon i oferuje piękne widoki na zamek z dystansu.

Spacerując wśród zieleni, opowiedziałem Michalinie historię widowiskowego wydarzenia z 1906 roku – wielkiego „pageantu”, czyli historycznego przedstawienia, które upamiętniało tysiąclecie zdobycia Mercji przez legendarną Aethelflaed. 

Cała lokalna społeczność przebrała się wtedy w historyczne stroje – wyobraźcie sobie, jaki to musiał być spektakl!

Dziś to miejsce zachęca do pikniku, biegania albo po prostu kontemplacji widoku – tak jak chciał słynny projektant krajobrazu Lancelot „Capability” Brown, który to miejsce zaprojektował.

East Front – monumentalne wejście

Główna fasada zamku robi ogromne wrażenie, szczególnie gdy zna się jej historię.

East Front to część zamku, do której najpierw trafia większość odwiedzających.

Stąd też najlepiej widać najstarszy zachowany element budowli – zbudowany w 1068 roku mound, czyli normański kopiec, będący pozostałością po motte-and-bailey, typowym zamku z czasów Wilhelma Zdobywcy.

Stojąc tu, można naprawdę poczuć ducha historii, który towarzyszy temu miejscu od ponad dziewięciu stuleci.

River Island – wyspa z trebuszem

Po drugiej stronie zamkowych murów, tuż nad brzegiem rzeki Avon, trafiliśmy na River Island. To tu znajduje się pełnowymiarowa replika trebusza, średniowiecznej maszyny oblężniczej – robi wrażenie zarówno na dzieciach, jak i dorosłych.

Mało kto wie, że miejsce to miało kiedyś zupełnie inne przeznaczenie – na przełomie XIX i XX wieku Daisy Greville, hrabina Warwick, prowadziła tu własne… mini zoo! Choć menażeria zakończyła działalność w 1903 roku, to ptaki drapieżne prezentowane dziś w pokazach nadal działają pod historyczną licencją, kontynuując ponad stuletnią tradycję.

Mill & Engine House – od młyna do elektryczności

Na koniec zajrzeliśmy do Mill & Engine House, miejsca, które zupełnie zaskoczyło nas swoją historią. W średniowieczu młyn służył do mielenia zboża, ale z czasem przeszedł prawdziwą metamorfozę.

Po pożarze w 1880 roku przetrwało tylko oryginalne koło wodne. Jednak dzięki determinacji Daisy Greville w 1894 roku miejsce to przekształcono w pierwsze centrum energetyczne zamku – to właśnie stąd popłynęła elektryczność do całego obiektu!

Po gruntownej renowacji zakończonej w 2002 roku młyn otwarto dla zwiedzających, dając szansę na poznanie historii technologii z zupełnie innej perspektywy.

Wars of the Roses LIVE – najbardziej widowiskowy pojedynek rycerski w Wielkiej Brytanii

Po intensywnym zwiedzaniu zamkowych komnat i wspinaczce na wieże, przyszła pora na odrobinę odpoczynku… ale tylko z pozoru! Bo to, co zobaczyliśmy później, podniosło poziom adrenaliny bardziej niż niejedna atrakcja w parku rozrywki.

Usiedliśmy na trybunach przy specjalnie przygotowanej arenie River Arena, tuż u stóp południowej ściany zamku. To właśnie tutaj rozgrywa się Wars of the Roses LIVE – spektakularne widowisko, które łączy w sobie historię, teatr, akrobacje i prawdziwe rycerskie starcia.

Już samo otoczenie – widok na monumentalny zamek, krążące nad areną ptaki i rytmiczny stukot końskich kopyt – sprawiało, że poczuliśmy się jak widzowie średniowiecznego turnieju.

Zanim rozpoczęła się akcja, zostaliśmy poproszeni o… wybranie strony! Czerwona róża Lancasterów czy biała róża Yorków? Michalina, z typowym dla siebie entuzjazmem, od razu opowiedziała się po jednej ze stron i dopingowała ją z całych sił (a trzeba przyznać, że trybuny naprawdę żyją tym widowiskiem – im głośniej, tym lepiej!).

Gdy na arenę wjechali jeźdźcy w pełnym rynsztunku, zaczęło się prawdziwe starcie gigantów. Pojedynki z kopią w ręku, imponujące akrobacje konne, sceny walki z użyciem mieczy i efektów specjalnych – to wszystko działo się dosłownie kilka metrów od nas.

Piasek pryskał spod kopyt koni, zbroje połyskiwały w słońcu, a tłum wiwatował na całe gardło.

To nie tylko widowisko – to prawdziwa lekcja historii na żywo, z emocjami, które udzielają się każdemu. „Wars of the Roses LIVE” opowiada o wojnie domowej pomiędzy dwoma rywalizującymi rodami – Yorkami i Lancasterami – w sposób przystępny nawet dla dzieci.

Dzięki świetnej narracji, choreografii i aktorstwu, Michalina doskonale zrozumiała, o co chodziło w tym konflikcie i… kto ostatecznie wyszedł z niego zwycięsko.

To absolutnie najlepsze widowisko rycerskie w Wielkiej Brytanii – nie dziwi więc, że regularnie wraca do programu Warwick Castle i cieszy się niesłabnącą popularnością.

Jeżeli planujecie wizytę w zamku, koniecznie sprawdźcie godziny pokazów i zarezerwujcie miejsce na trybunach – to jedna z tych atrakcji, której po prostu nie można przegapić!

The Legend of the Trebuchet – czyli jak obronić zamek przy pomocy… 22-tonowej machiny oblężniczej

Po emocjach towarzyszących turniejowi rycerskiemu Wars of the Roses LIVE mogłoby się wydawać, że nic już nas tego dnia nie zaskoczy. A jednak – Warwick Castle przygotował dla swoich gości kolejną widowiskową atrakcję, która przenosi nas w czasy średniowiecznych oblężeń.

Tym razem ruszyliśmy nad brzeg rzeki Avon, gdzie odbywa się pokaz The Legend of the Trebuchet – czyli opowieść o największej w Wielkiej Brytanii działającej machinie oblężniczej!

W roli głównej występuje tu… trebusz, czyli potężna drewniana katapulta zbudowana na podstawie średniowiecznych projektów. Ten gigant waży 22 tony i mierzy prawie 18 metrów wysokości! Ale samą maszyną nikt by nie wygrał bitwy – potrzebna jest jeszcze drużyna. I właśnie wokół tego zbudowano fabułę tego spektaklu.

Poznajemy grupę pozornie niezdarnych i nieprzygotowanych do walki mieszkańców zamku, którzy postanawiają za wszelką cenę go obronić. Pomaga im w tym Sam – postać pełna energii i poczucia humoru – który uczy ich, jak nakręcić, załadować i wystrzelić potężny trebusz.

A wszystko to z dużą dawką komedii, interakcji z publicznością i spektakularnych efektów specjalnych – buchające płomienie, wybuchy wody i huki armat robią ogromne wrażenie zarówno na dzieciach, jak i dorosłych.

Michalina oglądała pokaz z otwartą buzią, śledząc z zapartym tchem, czy naszym bohaterom uda się pokonać nadciągających najeźdźców. Największe emocje wzbudził oczywiście moment, gdy trebusz został uruchomiony i z impetem posłał w powietrze olbrzymi pocisk. Trzeba przyznać – robi to wrażenie!

Pokaz „The Legend of the Trebuchet” to nie tylko rozrywka, ale też spora dawka wiedzy – dowiedzieliśmy się między innymi, że tego typu maszyny były używane do miotania ogromnych głazów, które miały kruszyć mury zamków. I że niektóre z nich potrafiły wystrzelić pocisk nawet na 200–300 metrów!

Dla tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej, po pokazie organizowane są też krótkie „trebuchet talks”, czyli pogadanki edukacyjne prowadzone przez animatorów w stroju historycznym.

Jeśli więc marzy Wam się powrót do czasów, gdy bitwy toczyły się nie za pomocą technologii, lecz sprytu, odwagi i drewnianych machin – koniecznie wpiszcie ten pokaz na swoją listę podczas wizyty w Warwick Castle!

The Falconer’s Quest – ptasie show, które zapiera dech w piersiach

Choć pokaz z trebuszem był pełen emocji i efektów specjalnych, to właśnie The Falconer’s Quest – nasza ostatnia atrakcja tego dnia – okazała się największym hitem dla Małolaty. Michalina, jak przystało na miłośniczkę zwierząt i zwłaszcza ptaków, chłonęła każdy moment tego widowiska z wypiekami na twarzy.

Ten spektakularny pokaz to nie tylko największy w Wielkiej Brytanii pokaz ptaków drapieżnych – to prawdziwa powietrzna przygoda, która rozgrywa się tuż nad głowami widzów! Na specjalnie przygotowanej arenie, położonej malowniczo nad rzeką Avon, pojawia się aż 60 ptaków z różnych zakątków świata. I uwierzcie – trudno oderwać od nich wzrok!

Podczas tego wyjątkowego show mogliśmy zobaczyć w locie m.in. bielika amerykańskiego, pustułkę, kondora andyjskiego, sępa brodatego, sowy, a nawet najszybszego drapieżnika świata – sokoła wędrownego, który w locie nurkowym osiąga prędkość ponad 300 km/h!

Michalina co chwilę pokazywała mi kolejne ptaki, rozpoznając niektóre z nich z książek o przyrodzie, które razem wcześniej czytaliśmy. Szczególnie zachwycił ją Barn Owl (Oscar), czyli puszczyk, którego lot jest niemal bezszelestny, a jego asymetryczne uszy pozwalają mu dokładnie namierzać ofiarę nawet w ciemnościach.

Ja z kolei byłem pod wrażeniem Rosie – kondora andyjskiego, który majestatycznie sunął nad naszymi głowami ze skrzydłami o rozpiętości ponad 3 metrów! Nie sposób też zapomnieć o Marvinie – orle morskim Steller’a, najcięższym orle świata, który wygląda jak bohater mitologii.

Cały pokaz prowadzony był z humorem i pasją – narrator opowiadał o ptakach w sposób ciekawy zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, a przy tym nie brakowało emocji: niskie przeloty tuż nad publicznością, dynamiczne zwroty akcji i widowiskowe lądowania powodowały, że serca biły szybciej.

To było doskonałe zwieńczenie naszego dnia w Warwick Castle – pokaz, który zachwyca, uczy i zapada w pamięć na długo. Jeśli macie w domu małego ornitologa lub po prostu chcecie przeżyć coś naprawdę niezwykłego – The Falconer’s Quest to punkt obowiązkowy!

Podobne wpisy